Fragment
Przygoda pierwsza
„Tajemnicza skrytka”
Dawno temu żyła sobie mała dziewczynka o imieniu Marzenka. Dzisiaj jest już dorosła, ale wtedy miała tylko dziesięć lat. Mieszkała na parterze w starej, zaniedbanej kamienicy. Budynek był raczej brzydki, jednak Marzence wcale to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Lubiła trzeszczące drewniane schody z rzeźbioną poręczą podziurkowaną przez korniki, wielki strych, a nawet mroczną, wilgotną piwnicę. Nieraz zaglądając w te miejsca, wyobrażała sobie, że widzi dobrego duszka, skrzata w spiczastej czapeczce albo jakąś inną postać z bajki. Choć nie wiedziała dlaczego, miała przeczucie, że kamienica skrywa w sobie jakąś tajemnicę. Może kiedyś został w niej schowany skarb? Oczami wyobraźni widziała drewniany kuferek z metalowymi okuciami i zardzewiałą kłódką, a w nim mieniące się, złote przedmioty. Nie chciała ich dla siebie. Marzyła, żeby je odnaleźć, pokazać dorosłym i powiedzieć: „To ja odkryłam skarb i to ja zdecyduję, kto go dostanie!”. Na razie jednak nie miała żadnego pomysłu, co zrobić z zawartością kuferka. Nie zamierzała pytać rodziców. Wiadomo, jak to jest. Dorośli słuchają, udają zainteresowanych, a potem zapominają o wszystkim, albo jeszcze gorzej, żartują sobie i nie traktują sprawy poważnie. Na szczęście Marzenka miała panią Józię, sąsiadkę z pierwszego piętra, która z życzliwą ciekawością słuchała jej zwierzeń. Pani Józia, mimo że była już bardzo stara i schorowana, zawsze witała dziewczynkę z uśmiechem. Rzadko wychodziła z domu i nigdy nie zamykała drzwi na klucz. Wystarczyło zapukać i wejść. W mieszkaniu staruszki unosił się zapach starych mebli oraz suszonych ziół. Panowała tam prawie całkowita cisza, zakłócana jedynie miarowym tykaniem zabytkowego zegara.
Pewnego razu, odwiedzając sąsiadkę, Marzenka podjęła decyzję, by wtajemniczyć ją w swoje plany.
– W naszej kamienicy jest mnóstwo zakamarków – zaczęła. – Coś mi mówi, że w którymś z nich został ukryty drogocenny skarb. Muszę to koniecznie sprawdzić!
Ku jej zaskoczeniu pani Józia wcale się nie zdziwiła.
– Nie tylko ty wpadłaś na taki pomysł. Zaraz po wojnie pojawili się tu jacyś ludzie. Stukali, pukali, zaglądali do każdej dziury, ale niczego nie znaleźli.
– A więc jednak! W takim razie gdzieś w kamienicy musi znajdować się skrytka! Ale gdzie?
Staruszka nie wiedziała. Uśmiechnęła się tylko na widok błyszczących oczu dziewczynki i rumieńców na jej twarzy.
– Chyba nie potrafię ci pomóc. Niektórzy twierdzą, że skarb zwykle sam się znajduje. Najczęściej wtedy, gdy nikt go już nie szuka.
Marzenka nie kryła swojego rozczarowania.
– Nie poddam się tak szybko – postanowiła, wychodząc od pani Józi.
Była w połowie schodów prowadzących na parter, gdy nagle się zatrzymała.
– Pójdę na strych. A co mi szkodzi! – podjęła błyskawiczną decyzję.
Troszkę się bała, bo zazwyczaj nie chodziła tam sama, ale ciekawość i chęć przeżycia prawdziwej przygody były silniejsze od strachu. Schody trzeszczały okropnie. Nagle gdzieś w pobliżu trzasnęły drzwi. Dziewczynka przestraszyła się tak, że aż podskoczyła. Przystanęła na chwilę, uważnie nasłuchując. Było jednak cicho. Wspinała się coraz wyżej i wyżej, aż w końcu dotarła na samą górę. W ciemnościach odnalazła kontakt i włączyła światło. Pomieszczenie wydało jej się jeszcze większe niż zazwyczaj.
Nie miała pomysłu, gdzie szukać najpierw. Po chwili wahania podeszła do wielkiej, starej szafy i otworzyła ją na oścież. Znajdowały się w niej jakieś puste słoiki, tekturowe pudełka i potłuczone naczynia, a wszystko to przykrywała gruba warstwa kurzu.
– Może uda mi się przesunąć tylną ścianę – dziewczynka przez chwilę mocowała się z meblem, ale niestety bezskutecznie.
Fałszywy trop!
– No cóż. Takie rzeczy zdarzają się widocznie tylko w bajkach – westchnęła i zaczęła się zastanawiać, gdzie jeszcze ktoś mógłby ukryć skarb. Wzrok Marzenki powędrował w stronę komina.
Dziewczynka obejrzała komin z każdej strony, przyglądając się badawczo wszystkim jego spoinom i szukając tej, która różniłaby się od pozostałych.
– I znowu nic! – stwierdziła ze smutkiem.
Na koniec przyszła jej do głowy jeszcze jedna myśl.
– Może skarb został zamurowany w podłodze?
Obeszła strych wzdłuż i wszerz. Betonowa posadzka była popękana, gdzieniegdzie poplamiona farbą, ale i tym razem wyglądało na to, że nikt w niej niczego nie schował. Marzenka poczuła się bardzo zmęczona.
– A więc strych odpada. Trzeba będzie sprawdzić piwnicę i jeszcze parę innych miejsc. – Dziewczynka postanowiła nie dawać za wygraną. – Jutro w końcu też jest dzień!
Opinie
Na razie nie ma opinii o produkcie.